wcale nie obchodziło. Wysoki mężczyzna nie poznał Karola, ale go coś tknęło, zastanowił się, podszedł do policyanta, któremu coś poszeptał na ucho i kiwnął na Edwarda z daleka, aby do niego przyszedł.
Nie z wielką ochotą pospieszył na to wezwanie pan Edward. Minął boczną uliczką Jadwigę z jej towarzyszem i drżący stanął przed oczekującym nań wielkim człowiekiem.
— Z kim szła panna Jadwiga? Znasz pan tego mężczyznę? — spytał obrońca porządku.
— Nie uważałem — rzekł Edward, który się zadławił.
— Nie jestem pewny, ale ten jegomość nadzwyczaj przypomina Glińskiego, o którym tylko co mówiliśmy. Miałżeby do tego stopnia posunąć zuchwalstwo, żeby się pokazywać publicznie? Nieco młodsza fizyognomia, trochę mizerniejszy, ale uderzające podobieństwo. Wszystkim wiadomo, że to ulubieniec panny Jadwigi. Miałżeby to być on? Jak się waćpanu zdaje?
— Jak Boga kocham, mnie się nie nie zdaje... Ja go nie znam... Nic nie wiem — bełkotał Edward.
Wielki człowiek rzucił wejrzenie prawie wzgardliwe na Edwarda i dodał:
— Ktokolwiek to jest, będzie go już po-
Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/275
Wygląd
Ta strona została skorygowana.