Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

zentującego miłość ojczyzny w sposób wcale nie rewolucyjny, spokojny i godny, zapragnęła usunąć, pozbyć go się. Kto zna kraj, przyzna, że oddalenie Zamoyskiego, który swą powagą hamował gorączkę młodzieży, posłużyło więcej rewolucyi, niż rządowi. Trzeba takiej nieznajomości charakterów i zawziętości, jak moskiewska, aby w panu Andrzeju rewolucyonistę upatrzyć. Margrabia równie go źle znał, a w dodatku zazdrościł mu poczciwie zapracowanej sławy i wziętości. Zdało mu się, że pociągnąwszy już ku sobie kilku ludzi z dawnych przyjaciół i współpracowników Zamoyskiego, resztę także zmusi przyjść do siebie, gdy go nie stanie.
Gdy margrabia obstawiony żandarmami, zmuszony siedzieć jak więzień i jak więzień jeździć, marzył o pokonaniu kraju, ostatecznie rachując na tę proskrypcyę niegodną, która się zwała branką, kraj tymczasem choć widział, jak straszliwą była walka, co go czekała, czuł ją nieuniknioną. Wielu myślało, że zwyciężeni padniemy, ale w tej ostatniej ofierze, była ta wielka myśl, iż lepiej jest, aby dziesięć wiekowa Polska rozlała się w krew, niż rozsypała w gnój.
Gdy w pałacu Brühlowskim marzono, zachęcano i przymuszano do zabawy, pro-