Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/257

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ciało ku nieuniknionemu wybuchowi. Powiedzmy tu prawdę, że prawdziwi moskale, którzy równie niecierpieli Wielopolskiego jak Polacy, a zazdrościli mu chwilowej władzy, pociesznie bardzo posądzając go nawet o stosunki z rewolucyonistawni, jaśniej widzieli rzeczy i katastrofę przewidywali zawczasu. Pilno im było samym, zakasawszy rękawy, wziąć się do katowskiego rzemiosła, oblizywali się do okrucieństwa i łupieży. Dziwne to zaprawdę było położenie i kraju i rządzących w tej chwili przejścia, którą nazwać można panowaniem Wielopolskich.
Na czele wielki książę, marzący po cichu o secundogeniturze, maleńkim troniku, fundowaniu dynastyi, dworze i t. d., ale obawiający się Petersburga i starający ukryć swe błogie nadzieje. Robiono już nawet tron pozłocisty, który gdzieś bronzownik pokazywał ciekawym w Paryżu; wielka księżna próbowała przypuszczać do pocałowania ręki z całym ceremoniałem, używanym po królewskich dworach; nowonarodzonego syna chciano ochrzcić tak, aby jego imię w potrzebie na polskie się dało przerobić; nazwano go Wacławem, a mamkę ubrano w kolory narodowe!! Z tej jednak fantazyi dosyć śmiesznej, naród wcale nie myślał korzystać, kilka