Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jęta Quinetem ze spuszczoną głową, nie dała po sobie poznać wzruszenia. Czuła, że wzrok Alberta musiał jej szukać, a może odgadnąć wszystko.
Edward z dziecinną wielomównością powtarzał, co tylko słyszał na ulicy; niedorzeczne i potworzone szczegóły ucieczki, przypuszczenia względem więźnia i t. p.
Szczęściem było już dość późno i goście powoli się rozchodzić zaczęli, zostawiając Jadwigę sam na sam z ciotką. Łzy radości długo wstrzymywane, rzuciły się jej z ócz, a poczciwa ciocia widząc płaczącą, przywlekła się do niej, nie mogąc zrozumieć powodu. Na jej nalegania, Jadwiga odpowiedziała tylko:
— Nie pytaj, módlmy się, jestem szczęśliwa!... Może nie potrwa szczęście — ale w tej chwili serce mam przepełnione! módlmy się!!