Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/194

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jest Opatrzność, ona mi sama go zsyła, nie przywiązywałam żadnego znaczenia do przyjścia tego biednego człowieka, teraz jasno widzę, że w tem było przeznaczenie, łaska Boża, która mi daje narzędzie do oswobodzenia go. Wszakże nie ma przypadków na świecie, wszystko jest tak urządzonem, tak, aby coś oznaczało i do czegoś służyło.
Chwytając się tej myśli, kazała natychmiast prosić żołnierza do salonu, przygotowała dla niego herbatę i wyprawiła służącego, aby swobodniej rozmówić się z nim mogła.
Tomaszek mizerniejszy był jeszcze jak pierwszym razem, skarżył się na chorobę, ale zarazem przyznał się, że ona go od służby uwalniała i że był tylko do niektórych wewnętrznych posług w cytadeli używany.
— Więc ty widujesz tych biednych więźniów, co są tam zamknięci? — spytała panna Jadwiga.
— Eh — nie bardzo — bo to tam nie puszczają samego, dopóki człeka nie wypróbują, a mnie oni i tak nie bardzo wierzą. To się tam tylko roznosi jedzenie po korytarzach albo wodę. Niekiedy czasem, to i do której celi puszczą, ale gadać do nikogo nie wolno, ani się też człowiek ma czas bardzo tym biedakom przypatrzeć.