Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/186

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

że wielu z nich widzi w salonie margrabiego.
— Ale dużo też tam być musi, co nigdy progu mego nie przestąpią — odparł rozmawiający — bo słyszałem, nie wiem czy prawda, że pani nawet w cytadeli masz przyjaciół?
— I to może najlepszych — odpowiedziała żywo Jadwiga; — za jednym z nich — dorzuciła natychmiast chwytając zręczność — miałam nawet prosić i błagać.
Na te słowa gospodarz się zmarszczył i odparł:
— To do mnie nie należy, rzecz to sądów wojennych, ja się w to nie mieszam...
— Ale przy tak wielkiej władzy i przeważnym wpływie, jakże by to łatwo przyszło jednem słowem!..
Margrabia nie dokończył, spojrzał na wstążki czerwone i rzekł od niechcenia:
— Przyjaciel ten także musi lubić kolory jaskrawe — i to powiedziawszy, szybko się oddalił.
Przykro draśnięta Jadwiga nie dała jeszcze za wygranę, twarz jej płonęła niecierpliwością, wiedziała, że hr. Albert bardzo jakoś dobrze i poufale zdawał się tu postawionym; skinęła więc na niego, a ekonomista pospieszył na rozkazy z wielką radością na twarzy.