Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jakąś drzazeczką drewnianą, umoczoną w kropelce krwi — odczytał je chciwie:
»Ktokolwiek jesteś, witam cię przechodniu! Nie powiem: nie miej nadziei, ale ci życzę: miej cierpliwość!«
Przebiegłszy wszystko co go rozerwać mogło, Karol spostrzegł jeszcze jeden ślad swoich poprzedników, na grubej i zbrukanej podłodze świeciła z końca w koniec pokoju wydeptana ich nogami ścieżka, jak te wyślizgane plamy, które dzikie zwierzęta w klatkach niecierpliwą wycierają stopą.
Pomyślał że i on wkrótce na tej ścieżce swe ślady zostawi. W pierwszym dniu więzienia jeszcze się zawsze żyje zaczerpniętem życiem dawniejszem, przynosi się z sobą zapas, który się potem powoli wyczerpuje, naówczas człowiek cofa się coraz głębiej w swą przeszłość i ogryza z głodu suche kości pamiątek. Karol wszedł tu z męstwem i mocnem postanowieniem nie dać się złamać tęsknicy i samotności. Nie raz przypuszczał on już, iż go ten los spotkać może i zbroił się na wszelki wypadek. Z gotowym więc programem rozpoczął niewolę, postanowiwszy surowiej i dłużej zastanowić się nad wielu zadaniami, których nie miał czasu dotąd głębiej roztrząsnąć, ale gdy przyszło piękną