Strona:PL JI Kraszewski Para czerwona.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ale gdy go nie widzieli, witał się ze swoją ziemią, całując ją i garściami przykładadając do rozbolałego serca. Tomaszek może skutkiem choroby i wycieńczenia był roztkliwiony nadzwyczajnie, przypomniał sobie i dwór pański, na którem mu tak dobrze było i panienkę maleńką, która mu podwieczorki sprawiała. Istnym trafem dowiedział się, że panienka z ciotką mieszkają w Warszawie i skorzystał z pierwszego pozwolenia do wyjścia, aby się im przypomnieć.
— A! panienka mnie nie poznała — rzekł łamanym językiem — ale bo też to wiele lat minęło od czasu, jak mnie Moskalem zrobili! a to ja Tomaszek Czupryna, proszę panienki co był parobczakiem we dworze w Zalesiu...
— Cóż ty tu robisz? — z podziwieniem zawołała Jadwiga.
— A cóż? proszę panienki, sołdat, to gdzie go popchną, tam idzie, człowiek swojej woli nie ma, każą jeść, to je, spać to śpi, a strzelać to strzela. Kazali mi z pułkiem do Warszawy, do cytadeli, to się i przywlokło.
— Dawno?
— E! Już kilka tygodni, alem i ja nie wiedział, że panienka tu są, bo nas nie bardzo wypuszczają, jesteśmy jak w niewoli.