Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/456

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dzie opieki nad sobą. Nie umié żyć, nie umié sobie radzić, bierze na siebie więcéj, niż podołać może. Poświęcenie jest piękne, ale ma granice. W dawnych czasach było mu zostać zakonnikiem, a z pewnością zostałby apostołem, misyonarzem wzorowym.
Inni wyrażali się ostrzéj jeszcze i gniéwali niemal, ośmiészając biédnego Bernarda.
Gdy cokolwiek sił odzyskał Bojarski, naprzód zapytał o swego Tomcia. Był on trzymany osobno, choć się do tego, którego tatkiem nazywał, napraszał. Siostra Salomea nie życzyła sobie zbytnich wzruszeń i dziecinnéj swywoli przy chorym, który spoczynku potrzebował; ale Bojarski wkońcu tak prosił i nalegał, żeby mógł siérotkę zobaczyć, że mu ją przyprowadzono.
Rozpłakał się, ściskając malca, który rzucił mu się na szyję. Miał jego jednego na całym świecie.
Odtąd każdego dnia choć na pół godziny wymówił sobie, aby mu Tomcia przyprowadzano i to go odżywiało, gdy szczebiotania jego się nasłuchał.
W początkach nie pytał o to, zkąd się wzięły piéniądze na kuracyą i potrzeby domu; wkońcu jednak przyszła mu o to troska. Zawołał sekretarzowéj i nieśmiało począł ją badać.
Nie taiła przed nim, że musiała się udać do hr. Maryi i że ztamtąd przyszła pomoc chętna i serdeczna. Bojarski uważał ją za pożyczkę i gdy