Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/450

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podawano mu późniéj rękę do przejednania... przyjmował ją.
Powierzchowność zamęczonego pracą nieustanną Bojarskiego, nie przemawiała zanim. Przedwcześnie zaczął starzéć, zaniedbywał się nieco; zatopiony w myślach, zapominał o wszystkiém. Filozoficzne zaniedbanie czasem go w salonie czyniło aż do zbytku dziwaczną postacią.
Uprzejmy dla wszystkich, z sercem najlepszém, nie miał jednak w obejściu się z ludźmi tych form uniżonych, pokornych, które jednają miłości własne. Czuł się niezależnym, równym wszystkim; nie imponowało mu ani bogactwo, ani stanowisko; miał cywilną odwagę niekłamania się zbytnio nikomu. Czyniło go to niewygodnym, a przy otwartości zbytniéj, czasem strasznym. Nie zapraszano go téż wcale, a gdzie się zjawił, choć przyjmowano sympatycznie, nie nalegano o zawiązanie bliższych stosunków.
Dla pospolitych ludzi miał i tę wadę, że się zawsze kimś opiekował. Nie dla siebie, ale dla innych potrzebował pomocy i prawił o obowiązkach, o których ludzie nieradzi słuchają.
W tym czasie, oprócz Tomcia, spadł na niego ciężar drugi niespodzianie.
Tak zwany Skórka, autor pięknego poematu z życia ludu i wielu bardzo udatnych pieśni, które wówczas popularnemi się stały, dzięki muzyce, ja-