Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/442

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdy masz nowe brzemię, nowy obowiązek?... Jak temu podołasz?
Bernard stał zamyślony, lecz bynajmniéj nie zmieszany, ani strwożony.
— A pan Bóg? a Opatrzność? — odparł. — Możecie się z tego śmiać, jeżeli się wam podoba, ale ja wierzę w to, że są pomoce z nieba. Filozofowie mi powiadają, żem głupi, wyobrażając sobie pana Boga, mającego miliony światów i niezliczone ćmy istot w prawicy, iż troszczy się jednym takim pyłkiem, jak człowiek. Ale właśnie to jest Bożą wielkością i cudem Jego potęgi, że światy dźwiga i atomy, wszystko ogarnia, widzi i o wszystko się troszczy. Dla nas to niezrozumiale, ale dla Boga możliwe.
Skłonił głowę, mówiąc tu, a Muliniec z podziwieniem, w którém był odcień politowania, pochylił téż czoło, rozpostarł ręce i zdawał się mówić:
— Niéma na to ratunku! Marzyciel niepoprawiony!
Bojarski tymczasem, jakby sam mówił do siebie — dodał:
— Ja potrzebuję bardzo mało; chłopiec długo téż niewiele będzie kosztował. Gdy podrośnie, coś się znajdzie, zaoszczędzę, zbiorę. Mam kilka prac rozpoczętych. Sami mówicie, że dawniéj nic za nie płacić nie chciano, a dziś, choć źle, ale pła-