Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/415

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Rozeszli się jednak, nic nie postanowiwszy; ale trzeciego dnia spotkać się znowu mieli i mówić o tém obszerniéj. Dla Bojarskiego owa encyklopedya, jakkolwiek bardzo skąpo opłacana, na lat kilka dostarczała zajęcia, które z natury swéj zbyt długich i mozolnych nie wymagało studyów, a dawało sposobność obeznania się z wielu źródłami, których wydawca powinien był dostarczyć.
Przez parę dni nosząc się ze swą encyklopedyą, dla któréj starał się Żardyńskiego pozyskać, Grochowskiego do niéj wciągnąć, Mulińca nią zająć — Bojarski wkońcu postanowił nie odrzucać wezwania pana Teofila. Wolał encyklopedyą, niż lekcye u hrabiny.
Żardyński od spółpracownictwa wymówił się wiekiem, Grochowski nie wierzył wydawcy, Muliniec nie miał czasu.
— Teofil ze wszystkiego chce się, za pozwoleniem, psim swędem wykręcić — rzekł nielitościwy Piotruś. — Spółpracowników będzie wykwitowywał na różny sposób, a za pracę nie zapłaci jak należy. Ja się w to nie wdaję.
Na drugą schadzkę przyniósł Bojarski więcéj myśli, wątpliwości, ale i ochoty więcéj do pożytecznego przedsięwzięcia. Pan Teofil ostrożnie, zdaleka, okazywał perspektywy bardzo wdzięczne, gdyby tylko dzieło powodzenie miało. Ale po-