Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

przystało, ojciec rodziny z kilkorga niedorosłych dzieci się składającéj, człowiek dobrego serca, wielkiego taktu, który umiał pozyskać sobie należyte uszanowanie, nie ciążąc zbytecznie nikomu. Milczący, pracowity, prawie zawsze w domu zamknięty, rządził szkołą, nie dając czuć nadto zwierzchnictwa swojego. On i żona jego, dziećmi, studentami i gospodarstwem zajęta, dzielili we wszystkiém losy swoich towarzyszów, niezbyt się nad nich wynosząc. Rektorowa przychodziła czasem na ganek do Bojarskiéj, aby z nią poufale pogawędzić o sprawach powszednich. Dom-to jednak był nie tak dostępny, nie tak spoufalony z innemi, jak drewnianych dworków mieszkańcy. Pewna aureola otaczała rektora, chociaż nie dobijał się o nią, a o drobnostkach powszedniego życia wiedział i troszczył się o nie mało. Ogólne sprawy szkoły pochłaniały go całkiem, a trochę wolnego czasu poświęcał czytaniu.
Rektor żył zresztą tak zamknięty na swém piąterku, iż rzadko go na dole widywane. Studenci stojący u niego mieli czuwającego nad nimi dozorcę. Kuchnia tylko rektorska, w dziedzińcu pobudowana, łączyła tę na wyżynach żyjącą rodzinę z najbliższymi sąsiadami, zdradzając wszystkie tajemnice gospodarskie i troski powszednie.
W lewo, nieco oddalony od murowanego gma-