Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/323

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niuszu zabić milczeniem; ale nawet bardzo znakomite produkcye marnieją, gdy się nie umié ich podnieść i nie postara o piérwsze wrażenia. Późniéj najzajadlejsze polemiki już tylko wrzawę i sławę powiększają. No, ale drukuj poemat — dokończył — ja mu będę ojcem chrzestnym i biorę na siebie, że dopilnuję panów recenzentów.
Bernardowi tak przykrą była rozmowa w tym przedmiocie, że ją natychmiast przerwał, okazując zniecierpliwienie. Z Żardyńskim dłużéj nie było co rozprawiać. Rozdrażniony wyszedł od niego Bernard i wprost zawrócił do domu.
Matka czekała na niego w progu, z listem w ręku. Na widok koperty, Bojarski, który od niejakiego czasu same niepomyślne odbiérał wiadomości, zadrżał, chociaż twarz profesorowéj nie zdawała się nic zapowiadać groźnego.
— Od radzcy Emila — rzekła, podając synowi dużą i piękną kopertę. — Posłaniec mówił, że odpowiedź jest pilna.
Bojarski otworzył z ciekawością list i znalazł w nim tylko zaproszenie, aby tegoż dnia jeszcze widział się z panem radzcą, we własnym interesie.
Dodatek ten zdumiał wielce Bernarda, gdyż interesów nie miał i ani się mógł domyślać, o co chodziło.
Obrachowawszy się z godzinami, poszedł natychmiast po obiedzie.