Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/237

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nieugiętą; możesz książką tą narazić się ludziom i stracić lekcye, wywołać ostracyzm namiętny...
— Jakże możesz przypuścić — przerwał Bernard — ażeby literackie moje przekonania i poglądy mogły i oddziałać na stosunki prywatne? Jaki związek zachodzi między jednemi, a drugiemi?...
— Logicznego związku niéma — rozśmiał się Muliniec — ale na świecie i u ludzi nie to tylko się spełnia, co logiczne. Ludzie są namiętni, polemika przechodzi zwykle w prześladowanie. Miéj to na względzie.
Bojarski ruszył ramionami, radę tę lekceważąc. Poszedł tylko uścisnąć Mulińca, aby mu za ten dowód troskliwości o siebie podziękować, i wesoło zakończył rozmowę, nie wyjawiając, co postanowił.
Tak się rozstali. Bernardowi pośpiesznie ogłoszony sąd zdawał się nieco lekkomyślnym. Oceniał on trafność poglądów Mulińca, ale nie znajdował ich dosyć głębokiemi, aby nie potrzebowały potwierdzenia.
Zdało mu się właściwém pokazać jeszcze swe rozprawy profesorowi Żardyńskiemu. Poszedł z niemi do niego i zastał, jak zwykle, starca pożérającego łakomie jakąś nową książkę, która go rozgorączkowała, a milczącą żonę jego w oknie, z pończoszką, spoglądającą na małżonka, nad