matki i księdza, jakąś barwę niewłaściwą, zbyt demokratyczną.
Hrabina znajdowała, że syn jéj, pod wpływem Bernarda, zwolna coraz mniéj paniczem się stawał, tracił cechy dystyngowane, odrębne, które mu były w dzieciństwie nadane, stawał się do zbytku popularnym. Zarzucić nie można było nic nauczycielowi, pochwycić go na niczém, a mimo to działał na Gwalberta nie tak, jakby hrabina sobie życzyła.
Samo przywiązanie do Bojarskiego, wiara w niego, matkę czyniły zazdrosną. Zdawało się jéj, iż przez to straciła część przeważnego swego wpływu na syna.
Pół roku nie upłynęło, gdy już dawało się czuć ostygnięcie wzajemne i Gwalbertek tylko coraz się goręcéj przywiązywał do mistrza.
Mama, zapobiegając przechadzkom samotnym, które posądziła o najniebezpieczniejsze wpływy, potrafiła pod jakimś pozorem dodać do nich Francuza, który towarzyszył Bojarskiemu. Gwalbertek stał się odtąd milczącym.
Co do nauk, postęp w nich był widoczny, dozór ścisły i tu Bojarskiemu nic zarzucić nie było podobna. Hrabina, nie umiejąc się dobrze z tego wytłumaczyć, wogóle coraz mniéj chętną okazywała się dla nauczyciela, ale on to znosił cierpliwie.
Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/184
Wygląd
Ta strona została skorygowana.