Strona:PL JI Kraszewski Od kolébki do mogiły.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Twardziński wyszedł, poprzysięgając zemstę dobroczyńcy.
Był on już teraz znacznie wyrobiony i przeistoczony na nowego człowieka; ale skorupa się tylko zmieniła; w gruncie pozostał czém był we wnętrzu — cyganem.
Tyle zyskał, iż przekonawszy się że nauka jest potrzebną i może być użyteczném w życiu narzędziem, pilnie się uczył i z czasu umiał korzystać. Zdolności rozwinęły się w nim nadzwyczaj szczęśliwie, szybko, z tym samym charakterem, który prowadził go do chwytania powierzchownie wiadomości i zręcznego ich zużytkowania.
Nie było w nim miłości nauki — on ją tylko uważał za niezbędną. Ogromne życia pragnienie tłumiło w nim wszystko. Powiedział sobie, że powinien zdobywać w jakikolwiek sposób i wykształcenie cenił, jako narzędzie do walki.
Wyrzucony przez Bernardka, teraz już mógł sobie dać radę. Wyglądał dość przyzwoicie ze swą fizyognomią cygańską, czarnemi oczyma zuchwałemi, ustami uśmiéchającemi się szydersko, ślicznemi zębami. Wzrost, postać, ruchy czyniły go pięknym mężczyzną, choć życie piérwsze na bruku nadawało mu coś rubasznego, śmiałego, nie bez pewnego wdzięku.
Świadectwa z nauk dobre dozwoliły mu zna