Strona:PL JI Kraszewski Nera 3.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Panna Salomea słuchała z natężoną ciekawością.
— To do was tak niepodobne, panie Lesławie! — szepnęła.
Nie odpowiedział nic na to.
— Mama się mogła przestraszyć, — odezwał się po chwili namysłu, — ale powinna mnie znać przecież, iż, w najgorszym razie, przykrości jej i ojcu nie uczyniłbym nigdy. Wolałbym sam paść ofiarą.
Z kolei panna Salomea tonem, jakim hrabia mówił, przestraszona, zamilkła...
Milczenie trwało dosyć długo.
— Czuję, że mi nie mówisz całej prawdy, — odezwała się w końcu panna Salomea. — Zdajesz się żadnej do tego nie przywiązywać wagi, a...
Lesław zamilkł, rozmowa się przerwała. Z zupełnem wyznaniem nie mógł, — nie chciał się śpieszyć, chociaż ufał kuzynce — i pomoc jej mogła mu być potrzebną, ale cóż miał obciążać ją brzemieniem, którego dźwignąć nie mogła?
Salomea namyślała się nieco.
— Widzę, że nie masz ochoty szczerze się wyspowiadać przedemną, — rzekła, — a to mnie przestrasza. Nie umiem tylko w myśli połączyć cyrkowej panienki z p. hrabią Lesławem Leliwą. Proszę, odpowiedz mi na kilka pytań przynajmniej. Bardzo piękna?
Lesław się zadumał.
— Tak, — rzekł, — piękna jest bardzo, ale ta najmniejszy z jej uroków, jest oprócz tego wy-