Strona:PL JI Kraszewski Nera 2.djvu/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mówmy, — rzekł sucho Simon, — jaką mi pan dajesz pewność?
— Osoba moja, cyrk mój, imię, mogę powiedzieć, — żywo począł Belotti, — są przecie poręką?
— Bardzo słabą, albo żadną, — odparł Simon. — Jeżeliś pan mógł do tego się nieopatrznością swoją przyprowadzić, że potrzebujesz pożyczać na lichwę, — nie dowodzi to, aby na przyszłość jeszcze gorsze nie groziły następstwa.
— Na Boga! — wykrzyknął, porywając się, jak ukłóty, Belotti. — Są w życiu wypadki! force majeure, których żaden rozum nie przewidzi.
— Właśnie ja chcę się od takiej ewentualności zabezpieczyć, — rzekł Simon.
— Żaden w świecie człowiek od niej obwarować się całkiem nie może, — zawołał Włoch.
— Nie mamy co rozprawiać, — dokończył Simon, — ja gwarancyi potrzebuję, pan pieniędzy, — zatem...
— Ta, którą daję...
— Nie jest żadną, — dokończył stary, — i w ten sposób nie dojdziemy do niczego, ale może znalazłby się środek inny...
— Jaki? — zapytał zaciekawiony Belotti.
— Waćpan rachujesz wiele na tę, nie wiem zkąd wydobytą dziewczynę... Nerę, tak?
Włoch potwierdził.
— Ja ją widziałem, — mówił dalej stary. — W istocie obiecujące wiele stworzenie, — piękna i, zdaje się roztropna.
— Genialna! — przerwał Belotti.