oczkami zapadłemi, ale żywemi i przenikającemi, upadający na jedną nogę i chętnie się małą posługujący laseczką. Ubrany był zawsze tak niepozornie, iż go za sługę łatwo wziąć było; o czystość wcale nie dbał. Wyraz twarzy pomarszczonej był dziwny i nie do odczytania. Wzgarda, obojętność, duma pokorna odbijały się na niej zkolei. Dumą pokorną nazwać było potrzeba pewne, bardzo często w nim objawiające się usposobienie ulegania z pozornem uniżeniem się przed pewnymi ludźmi, chociaż twarz jego dobitnie malowała, że ich lekceważył.
Rzadko z kim raczył się wdać w rozmowę dłuższą, a jeśli komu co tlómaczył, za łaskę trzeba było uważać.
Jedynemi chwilami ożywienia dla niego były te, w których dzieło sztuki obudziło w nim zachwyt i zapał. Naówczas oblicze jego się przeistaczało, wyszlachetniało, odmładzało, drżał i śmiał się. Utrzymywano, że arcydzieł, któremi się tak lubował, albo wcale sprzedawać nie chciał, lub je z trudnością pozbywał. Odmawiał czasem szalone ceny.
Z tymi znawcami, jakich najczęściej spotykał, którzy, sądząc się i miłośnikami, i sędziami kompetentnymi, ważyli się przy nim objawiać swe zdanie, Simon obchodził się czasem nielitościwie grubiańsko.
Słowem jednem, Simon był bardzo ciekawym i oryginalnym okazem starego monomana i dziwaka.
Strona:PL JI Kraszewski Nera 1.djvu/37
Wygląd
Ta strona została skorygowana.