Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Słowo daję — byłem u niej — rzekł lekceważąco Aureli.
— I cóż?
— Stara osoba — ale... nie wydała mi się głupią — brutalnie począł Żabiec.... Naprzód nie wyparła się mnie... powtóre nie była też nadto czułą... okazała się obcą, ale grzeczną.
— Albo to na początek nie dosyć! — żywo odezwała się panna Salomea — cóż pan chciałeś, aby panu do nóg padła?
Żabiec zapatrzył się w okno.
— Jestem u niej w niedzielę na objedzie.
W milczeniu ręce złożyła panna.
— Opatrzność Boża! — szepnęła — a po przestanku dodała — jeżeli na lepsze to wyjdzie — przyznasz pan, że i ta Salusia, którą pan szurgotem przezywałeś, na coś się w świecie przydać może.
Rozśmiał się p. Aureli.
— Serjo prosiła na objad? — spytała stara panna.
— Słowo daję — zapowiedziała nawet, że będzie zły....
— O i dla takiej zepsutej gęby jak pańska... szepnęła Salomea.
Żabiec upadł na krzesło i zadumał się....
Rozmowa już się dłużej przeciągać nie mogła, — stara panna tylko siedząc milcząca, o ile zmrok dozwalał, wpatrywała się w Żabca, usiłując z twa-