Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W rok potem Rzepski, który już tylko zwał się sługą Żabca, ale w istocie był na emeryturze, bo na oczy zapadł i nogami włóczył a niekiedy i kija potrzebował, znalazł się w Warszawie u Bernardynów na mszy, i postrzegła go panna Salomea.
Od bardzo dawna nie mając wiadomości żadnej o panu Aurelim, czatowała na niego u wyjścia. Rzepski z trudnością poznał ją po głosie, bo w istocie zmieniła się powierzchownie, nabrawszy ciała znacznie; a miała też teraz życie lepsze i swobodniejsze u starego kawalera, którego gospodarstwem i zbawieniem dusznem się zajmowała.
— Cóż u państwa słychać w Maczkach? — spytała — tyle czasuśmy się nie widzieli.
— Fiu! fiu! co u nas słychać! na wołowej skórze nie spisać — odparł Rzepski. — Pani Winnicka u nas mieszka...
— Toć przecie nie nowina — odpowiedziała Salomea, biorąc starego pod rękę. — Chodź waćpan do mnie na kawę, pogawędzimy.
— A no! — rzekł Rzepski — jeżeli nie daleko i nie wysoko?
— Na Krakowskiem i parter — dumnie rzekła Salusia. — Chodź...
Po drodze nie ustawały pytania. Rzepski w początkach się wstrzymywał od odpowiedzi zbyt otwartych, w końcu dał się rozczulić i dobyć z siebie wszystko.
— Co by panna Salomea powiedziała, gdyby my się ożenili? — zagadnął.