Strona:PL JI Kraszewski Nad przepaścią.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

stwa i słabości, bawię się wcale znośnie. Tylko już nie wejdę w szranki; tyś młodszy...
Rozum do niczego nie służy człowiekowi, oprócz żeby wskazywał mu, iż można sądzić drugich i siebie bardzo trafnie, a co krok robić omyłki.
Ja — śmieję się i ostygłem na wszystko...
— Radbym dojść do tej doskonałości, ale nie mam twojej ciekawości spektatora...
Tak rozpoczęta rozmowa, która w początkach rozdrażniła Aurelego, powoli ukołysała go... rozerwała, ze zwykłą lekkomyślnością dla chwili obecnej zapomniał o jutrze...
Niedrażewski śmiał się ze wszystkiego...
Nazajutrz — dał się namówić Aurelemu i pojechał z nim obejrzeć ową dzierżawę i cegielnię, przyszłą Syberję przyjaciela...
Nie pozostawiała ona nic do życzenia jako warstat do torturowania zepsutego i rozpieszczonego człowieka. Około niej pustki były do koła, ani ludzi, ani życia...
Ogromne majątki pańskie, administrowane przez ekonomów opasywały ją do koła... Dwór był zrujnowany, ogród zdziczały, budowle w najsmutniejszym stanie; milczenie grobowe, ludność jakby na pół uśpiona i bezczynna a zubożała — nigdzie życia... Trzeba było wielkiej potęgi ducha i miłości pracy, aby tu rozbudzić i ruch jakiś wzniecić... Tego trudno się było spodziewać po panu Aurelim. On sam nie czuł się zdolnym i rozpaczał.