Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/95

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tajemnic Eleuzyńskich przybytkami, a że wszystko nęciło, zrazu nie wiedział co począć z sobą. Jedno piękniejsze, większe, coraz więcej porywające zdawało mu się nad drugie; radził się wszystkich lecz jedna rada zbijała drugą, a każdy dzień powiększał niepewność.
Świat ludzi żywych niemniej go oczarowywał od świata umarłych, ta młodzież oszalała, wesoła, z głęboką wiarą w swą przyszłość jasną, podnosząca czoło ku niebu, przejęła go zapałem; serca mu nie mogło wystarczyć na przyjaźnie które zawiązywał, na wzruszenia jakich doznawał.
Napróżno go oblewać chciano zimną wodą rozwagi, której między towarzyszami nikt nie miał sam wiele — jak na rozpalonym kamieniu kropla ta obracała się w parę wrzącą.
Teofil nareszcie zapisał się na wydział literacki będąc jeszcze pod wrażeniem poezji, której ospę przebywał. Wypadkiem zaszedł na wykład fizjologji i medycyna wydała mu się jego powołaniem, najpiękniejszą z nauk. Będę czy nie doktorem, mówił, ale się mogę nauczyć wiele.... kto wie, może odkryję później jedną z tych prawd jakiemi znaczą się epoki w naukach.
Począł wiec chodzić na medycynę, ale zaraz od kilku początkowych lekcyj anatomji upadł na duchu, pamięcią roztargnioną nie mogąc wystarczyć ogromowi nazwisk które potrzeba było udźwignąć.
Postrzeżono go zniechęconym, ostygłym, tającym się z nowem jakiemś postanowieniem, wreszcie powrócił do literatury. Czynił tak wycieczki co tydzień do innych oddziałów, zapalał się z kolei do prawa, astronomji, do teologji i pedagogiki.... ale że mu jakoś najswobodniej było z literaturą, znużony wysiłkami, w niej szukał przytułku.
Co z niego mogło zrobić życie? nikt z nas na to pytanie odpowiedzieć nie umiał.


Zdawało się nam wszystkim, że wielka zagadka przyszłości rozwiąże się dla nas tak jakeśmy wówczas