Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

parę godzin w dzień mogę im poświęcić i zajmę się serdecznie.
Stary spojrzał na mnie z rozczuleniem.
— Ale ty, rzekł, daleko lepsze sobie miejsce znaleźć możesz.
— Może, wiązać się jednak nie chcę, oczekuję nominacji na nauczyciela, a tymczasem próżnuję... nauczycielstwo potrzebuje nowicjatu, odbędę go u pana jeśli chcesz.
Przerwała się rozmowa, ale po dwóch dniach namysłu stary przyszedł do mnie sam i zastawszy mnie wśród moich szpargałów zajął się cały książkami, poczęliśmy swobodnie rozprawiać, czułem jednak, że mi coś ma do powiedzenia.
— A cóż projekt mój panie marszałku? spytałem po chwili, był bowiem jakimś marszałkiem.
— Właśnie z tem przychodzę — cóż? chciałbyś? Ale myśmy ubodzy i życie ubogie.
— Państwo mi łaskę robicie! rzekłem.
— No! to przenoś się do nas, — jest dwie izdebki trochę ciemnawo na twoje usługi, stół szlachecki... chleb powszedni! I wyciągnął mi dłoń drżącą.
— A serce nasze oceni cię, kochany Cyryllu!
Nazajutrz byłem już na Skopówce.
Sama pani przyjęła mnie zrazu z jakąś nieufnością, obawą, przyglądając mi się nieśmiało. Dobra to była kobieta, ale z niewieścią swą troskliwością o dzieci choć przywiązana do męża, pojąć nie mogła obojętności jego na ich przyszłość, miała mu za złe to opuszczenie rąk, płakała i gryzła się po cichu. Ja więc, jako sprzymierzeniec mężowski, wzbudziłem w niej odrazę i niechęć, bała się we mnie marzyciela; ale wprędce potrafiłem pokonać to uprzedzenie i zyskać sobie jej przychylność, zająwszy się szczerze dziećmi i małe czyniąc posługi. Biedna kobieta była tego przekonania, że majątek został im wyrwany nieprawnie przez opieszałość męża; że przy staraniu można się było dźwignąć z upadku, wyprocesować, poodbierać, co im wzięto. Nie można jej było wytłómaczyć, że prawo często bywa