Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/347

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

choć się taiła z boleścią przed nim, po kątach płakała nad upadkiem, oddaleniem przyjaciół i przyszłością dzieci; jak gdyby dzieciom koniecznie był potrzebny gotowy kapitał na podsycenie próżności i zapewnienie siedzenia z założonemi rękami — jak gdyby potrzeba zdobywania sobie stanowiska nie była także błogosławieństwem.
Horbacz poznawszy się ze mną polubił mnie bardzo, zrazu spotykaliśmy się najczęściej na przechadzkach i długie rozmowy wiodły nas na Antokol, na Pohulankę, ku Jeruzalem, na Rosę... Czytał ogromnie wiełe, zajęcie to stanowiło jego życie; — stare, nowe, złe i dobre, mając czasu wiele, polykał, aby się upoić i zadurzyć, ale nie tak czytał jak drudzy. Ani imie pisarza, ani rozgłos, ani czarodziejstwo stylu nie obłąkiwały go w sądzie o rzeczy, a właśnie ta niezawisłość wyroku, ta śmiałość z jaką roztrząsał już rozsądzone i potępione lub okryte sławą dzieła, wielce go dla mnie zajmującym czyniły.
W domu ukrywać się musiał niemal przed żoną z tem zajęciem, które się jej nie podobało; ona chciała go nakłonić do zajęcia interesami, do procesów, chodzenia czynnego około spraw zawikłanych, które on zdawał na Pana Boga.
Chodziliśmy tak z nim czytając ukradkiem i gawędząc szeroko; podziwiałem, gdy mi swe dawne i dzisiejsze położenie opisał, tę duszę wyższą nad pospolite, ten umysł spokojny i w świat patrzący z rezygnacją stoika. Dziwiłem się jeszcze bardziej, że jak wielu ludzi istotnie wyższych, Horbacz ilem mu razy pochwalił myśl jego i do pracy na korzyść powszechną zachęcał — uśmiechał się nie bez szyderstwa ruszając ramionami.
— Ale dajże ty mi pokój! mówił — toż to dziesięć już razy, lepiej odemnie, ktoś zrobił, po co papier psuć i jedno powtarzać, a mazaniuę mnożyć, gdy ludzie już aż nadto mają tego zaczernionego papieru.
Umysł prawdziwie poważny, umiał z najlżejszej rzeczy wyciągnąć treść istotną, nie gardził świstkiem i szpargałem najmniejszym, pisemkiem niepozornem i