Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/338

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kowi wydawała się anielsko piękną; żadna z tych królewień, które widział po drodze i w których się po kilka godzin kochał, wyrównać jej nie mogła... pożerał ją oczami, klękał przed nią wejrzeniem, a ile razy wzrok na nią obrócił, biedne dziewczę oblewało się krwawym rumieńcem.
Stary król, który się czasem nudził nie mając co robić, bardzo był rad z rozrywki jaką mu sprawił syn opowiadaniem przygód podróży, której dziwniejsze wypadki przytomny Liziłapa potwierdzał natychmiast gwałtownym przysiąg wylewem. Gniewał się tylko nieco, że żadnych pamiątek i zdobyczy nie przywieźli i tak odarto popowracali, że zaraz musiano nowy kubrak zadysponować dla Rumianka. Gwoździk sam z pod klucza wydał na to niemieckiej purpury trzy łokcie babilońskie i kilkadziesiąt łokci galonów. Konie też po większej części szwankowały, królewiczowski kulał, Waligóry dostał dychawicy, Liziłapa swojego spleczył, trzechset ludzi i szkap nie dostawało... co także królowi Gwoździkowi dość było markotno, choć zdaje się że więcej koni niż ludzi żałował i z tem się nie taił.
Otóż koniec prawie naszej bajki; — Rumianek powróciwszy do domu, mocno zapragnął się ożenić, ale poprzysiągł sobie, że z nikim innym jak z Lalą, ku której dzień za dniem coraz strzelistszy afekt go napadał. Biedził się tylko jak się do tego przyznać przed rodzicami i swoje im postanowienie oznajmić.
Ale oko matki troskliwe wcześniej niż się spodziewał tę tajemnicę odgadło, a że i ona kochała Lalę jak dziecię własne, uśmiechała się tylko czekając rychło-li jej syn się przyzna. Domyślała się wprawdzie ze strony Gwoździka niemałych trudności, ale nie wątpiła że je pokonać potrafi. Umiała bowiem tak sobie z nim poczynać, że choć niby najniższą była sługą, zawsze jak zaśpiewała tańcować jej musiał. Nie zrażało ją to, że się zrazu zaperzył i pogniewał, i fuknął i tupnął, i brodę potargał i oczy zrobił straszne, a gębę rozwarł jakby miał pół królestwa zjeść na zakąskę; — wiedziała że się ta burza uśmierzy, i król w końcu gderząc i plu-