Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/303

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

strę starał, zwinął chorągiewkę, po trzech dniach dowąchawszy się fałszu.
— Tak-li?
— Bo ona nie jest ani moją siostrą, ani królewną, ale ją sobie królowa dla zabawy ze starej lalki zrobiła i chce za mąż wydać bogato. Serce jej wstawili pożyczone od gęsi, trochę mózgu z cielątka, reszta nie wiem zkąd kawałkami pobrano. Zabieraj się i ty i jedź sobie, dodał, bo mi ciebie szkoda, ale ruszaj nie żegnając się, bo cię król nie wypuści i gwałtem żenić będzie. Każ ludziom po cichu się zbierać do drogi, i nikomu o tem słowa... niech cię Bóg prowadzi.
To rzekłszy, a snać bojąc się być wyszpiegowany zemknął Jąkała, ludziom dano zaraz rozkazy, aby się po cichu pakowali i sztyftowali, ale któryś z nich musiał się nieostrożnie wypaplać, gdyż nim Rumianek spać legł, żeby w strapieniu wypocząć, już Wciórnastek stary z sześcią synami wszedł do izby w groźnej postawie.
— Wstawaj! krzyknął, i zdaj mi sprawę a rachunek z niecnych swoich czynności... uwodzicielu jakiś! Słyszę, że zamyślasz uciekać i wynieść się po kryjomu jak złodziej ukradłszy mi serce córki, niedotrzymując danego słowa dziecku i krwi tylu bohaterów!! Co to ma znaczyć mospaneńku? he?
A sześciu królewiczów jak jeden ryknęli za nim:
— Co to ma znaczyć mospaneńku? hę?
— To ma znaczyć, postawił się Waligóra, że gwałtem nikt się nie żeni... jak zechcemy to się ożenim, jak nie zechcemy to nikt nas do tego nie zmusi.
— A zatem wszyscy tu zginiecie do nogi i kostki po was nie zostanie! krzyknął Wciórnastek... i zatrąbił.
Działo się to w pośrodku zamku, a owi siedmiuset rycerzy Rumiankowych stali z końmi pod murami jego, przy nim był tylko dwór i kilkunastu pachołków, z tych zaraz Liziłapa schował się w dziurę od pieca, Maruda przebudzić się nie mógł, ale Waligóra i Paliwoda stali za resztę. Więc wszyscy do szabel, królewicz też roz-