Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gadać nie śmieli. Maruda odpoczywał. Paliwoda nazajutrz radził się już oświadczyć, stanąć na kobiercu i do domu powracać na gody.
Zdziwiło to jednak Rumianka, gdy następnego dnia królewna się w dzień nie pokazała; dopiero pod wieczór wyprowadziła ją matka znowu śliczniejszą jeszcze i Rumianek zaraz się do niej przysiadł, a rodzice zostawili ich samych znać nie przypuszczając, ażeby co z tego nieprzyzwoitego mogło wyniknąć.
Korzystając ze swobody królewicz wywiódł pannę do wirydarza i tam przykląkłszy przed nią, przy księżycu świadku, oświadczył się, że ją kocha, prosząc o rękę, na co ona drżącym głosikiem odpowiedziała po cichu:
— Jeśli papa i mama pozwolą...
Był tedy najszczęśliwszym nie wątpiąc o pozwoleniu, a w razie oporu gotów papę i mamę zadławić, pozostał nazajutrz jeszcze. A że mu tęskno było z rana samemu do obiadu siedzieć, bo panowie bracia pojechali na łowy, a król z ekonomem miał konferencją z powodu nadchodzącej kosowicy jedwabiu, który się tam na łąkach rodził, a robaki go później za pańszczyznę przędły, poszedł Rumianek wzdychać do ogrodu i trafunkiem o białym jasnym dniu, pierwszy raz spotkał Marzannę. Królewna z razu chciała uciekać bo była nie ubrana, ale królewicz nasz, który biegał szybko, dogonił ją i chwytając za rękę przytrzymał... wyrwać mu się nie mogła.
Zajrzawszy jej tedy w oczy, mocno była inną, a cała jej piękność musiała się na popołudnie i wieczory robić przez umyślnie do tego wyuczone kobiety, które jej płeć malowały, brwi farbowały, oczy jakimś urokiem nasypywały. Marzanna bowiem po dniu była sucha, stara i do Jąkały podobna, co strasznie zmieszało królewicza. Ale sobie zaraz powiedział, że mu się to tak przydać musiało. Czekał wieczora niecierpliwie Rumianek, a Marzanna wyszła znowu, jak anioł piękna, świeża, młoda, pachnąca, i królewicz gorzej się jeszcze rozkochał. Prawda, że u stołu podpoili go trochę, bo