Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.



Ale jeśliśmy tu się płakać zebrali, to bywajcież zdrowi, — zawołał po chwili Longin, tu trzeba sobie jaśniejszą młodość przypomnieć, a nie szlochać, bo tego dostanie wszędzie... No? panowie, kto ma weselszą życia powieść, niech wystąpi, bo zacny preopinant zachmurzył oblicza wszystkich... No? kto gotów?
Ale nikt nie odpowiedział na wyzwanie, czy że nik weselszej nie miał powieści, czy że w nikim nie było usposobienia do spowiedzi.
Poczęła się rozmowa obojętna, w której chwilami przemagały wspomnienia z Łotoczka i długi czas upłynął, nim namówiono Albina, żeby on swe życie rozpoczął.
— Jabym prawie odgadł co on nam powie, rzekł Longin, z premissów jakie znam... oto przybył do domu, rzucił się wraz z Anusią do nóg rodzicielce, ona pobłogosławiła, pobrali się i mają dużo dzieci, i żyją szczęśliwi, co widać z twarzy Albina. Że mu się i materjalnie powodzi, znać z tego co otacza... Cognac doskonały, rum primae classis...
— Jeślim zgadł, dodał — tobym się wódki napił!
— Nie zgadłeś, odparł Albin wygodnie zasiadając w krześle, bo któż ludzkiego życia odgadnie koleje? (ale to nie przeszkadza ci napić się wódki). Są w niem niezbadane tajemnice, tu rozum ludzki najwprawniejszy zawsze się myli w rachubie, bo nie zna wszystkich żywiołów i nie bierze w rachubę ani woli Bożej, ani oko-