Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dników, ich spekulacje, pomagał im, oni jemu i w tej zacnej spółce żył swobodny i szczęśliwy.
Przybycie takiej jak ja tajemniczej postaci, nie dającej się ani przywabić ani zbadać, musiało go trochę zniepokoić. Naprzód już świadek był w miasteczku niepotrzebny, powtóre posądzał mnie zawsze o złe zamiary względem siebie, i nie wystawiał sobie bym inaczej jak na ruinie jego swoją budował pomyślność. Otoczono mnie więc siecią szpiegowstwa, o której wiedziałem, alem się jej obawiać nie mógł, bo nie miałem się z czem taić. Eframowicz wiedząc, że coś piszę, obawiał się i tego pisania, nasadzał ludzi, którzy mu znać dawali, kiedy mnie nie było w domu, przekupił służącego i rewidował papiery... znalazł w nich rozprawę do stopnia.
Serapion uśmiechnął się łagodnie. — Było to jedyne w życiu dzieło moje, niestety — poczęte tylko, dissertatio de Meningite tuberculosa...
Choć się już potem przekonał, że nic nie knuję, stosunki moje z Halmem, mniemana uczoność, odosobnienie w jakiem żyłem, wadziły mu, rad był się pozbyć i różne ku temu poczynił kroki usiłując wyprawić na wieś. Tymczasem siedziałem jednak uporczywie w miasteczku, które dawało ubogi chleb powszedni i spokój nieopłacony. Zrana obchodziłem biednych pacjentów moich, potem często zawadzałem o dworek Halm’a, z którym zasiadaliśmy w jego ogródku na gawędkę, jeśli był w domu, co się najwięcej trafiało; wracałem na mój kawałek chleba do domu, a po obiedzie puszczałem się w okolice na przechadzkę. W porze roku kwiecistej herboryzowałem, zbierałem owady, robiłem prócz tego postrzeżenia meteorologiczne i to mnie żywo zajmowało, wieczór najczęściej spędzałem w domu nad książką. W towarzystwo miejskie wchodziłem mało i wcale go nie pragnąłem, a to moje usunięcie się od niego obudziło uczucie nieprzyjazne. Sprawnik, strapczy i ci panowie, choć witali mnie nieco z góry, ale grzecznie, posądzali wielce o niedobre jakieś zamiary, brzydząc się istotą podejrzaną, która