Strona:PL JI Kraszewski Metamorfozy.djvu/109

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

czenia tajemniczego metodą Champoliona pierwszy Longin się dobadał. Kancelista też różnie nosił parasol, papiery, laskę, chustkę fularową, płaszcz, surdut wedle potrzeby oznajmienia o swych obrotach ukochanej Telesforze...
Jordan Hruszka miał najlepszą kondycją w majętnym domu, w którym także znajdowały się dwie panienki dorosłe, śliczne niebieskookie blondynki, bardzo podobne do siebie, z tą różnicą, że jedna z nich, starsza, miała twarzyczkę zawsze uśmiechniętą i połowę białych ząbków świecących w niedomkniętych ustach, druga czegoś smutna wyglądała jak podcięty kwiatek.
Byli tam jeszcze ojciec i matka i maleńki synek, którego Jordan był mistrzem. Ojca zwano panem prezydentem, a po sposobie życia ich poznać było można, że musieli być majętni; trzymali bowiem powóz i konie, oddawali i przyjmowali mnóstwo wizyt, miewali na wieczorach tłumnych gości i należeli do uprzywilejowanego świata. Pani kwestowała z córkami po kościołach przy grobach, a żaden bal się bez nich nie obszedł.
Oszczędność jednak wielka panowała w domu przyzwoicie utrzymywanym, z należną ostrożnością, by pewnych nie przechodzić granic. Jordan Hruszka nudził się u nich, narzekał na skąpstwo i zbytnią gospodarność, ale prezydentowi, żonie jego i dzieciom przyznawał, że byli wcale dobrzy ludziska. Z Manią i Ziunią rzadko się spotykał, choć w jednym mieszkał domu, matka bowiem niezmiernie była surową, nie spuszczała ich z oka na chwilę, a dziewczęta bardzo skromne, na każde śmielsze wejrzenie rumieniły się jak jabłuszka. Zawsze je poubierano jednakowo, w jednobarwnych kapelusikach, w jednego kroju sukienkach, widywano idące na mszą i powracające z matką do domu. Gdyby były bogatsze, Konrad gotów się był w smutnej pokochać i miewał chwile zadumania, gdy kto o niej wspominał; ale Hruszka zapomniał, że w domu o pięćdziesięciu tylko tysiącach posagu była mowa, a to nie mogło zaspokoić Konrada, który niżej dwóchkroć z żoną nie przypuszczał.