Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/978

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
198

Jordanowa była w największym kłopocie, strachu, niepewności, szczęściem dla niéj Mania, która nie wiedziała o niczém, przestawszy grać wbiegła śpiewając, ale już wesoło i ochoczo, otarłszy łezki w progu, ujrzawszy tę surową, nieznaną postać, stanęła jak wryta.
— A! — chciała się wycofać.
— Chodźże, chodź; zawołała gospodyni.
Dziewczę zmieszane wsunęło się uśmiechnięte, a wyraz anielski téj twarzyczki byłby na ukutym z żelaza człowieku zrobił wrażenie. Jenerałowa pobladła, niedostrzeżone oczom ludzkim drżenie przebiegło ją całą.
— To moja kuzynka właśnie....
Byłaby się wygadała wdowa, gdyby surowy błysk oczów p. Palmer, nie powstrzymał słów na jéj ustach....
W sercu takiéj matki, do któréj własne dziecię wychowane przez obcych, zaparte i osierocone przychodzi nie znane nagle, po latach zapomnienia, trzebaby być, aby pojąć, jakiem zabiło uczuciem. Malować go nie będziemy, odgadnąć nie potrafim, ale są piersi, w których rozpacz, zepsucie, obłuda wypaliły fibry co-