— O! nie tak wcale jak się ludziom zdaje. No, prawda, mam tam cóś po nieboszczyku mężu.
— A! istotnie był mąż?
— I zostawił mi trochę... ale miałam proces i ten niegodziwy adwokat...
— Odarli cię, to naturalnie, ce qui vient par la flute s’en va par le tambour.
— Zawsze mam jeszcze tyle, że żyć mogę.
— Otóż, krótko i węzłowato, — dodał baron, łatając się tłumaczeniem francuzczyzny na polskie, nie idę do tego czterema drogami, mogę ci być użytecznym...
Adolfina się zaczerwiniła, nie wiedząc co mu odpowiedziéć.
— Kocham tę twoją Manią.
Na te słowa stara zalotnica odwróciła się żywo.
— Co? co? — spytała.
— A no! rzecz naturalna, — rzekł baron, — podobała mi się, szalenie mi się podobała!!
Jordanowa zamilkła.
— Mówmy otwarcie, jakie są twoje warunki!
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/933
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
153