Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/764

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
204

Zamilkł stary i cisza na chwilę trwała w pokoiku, cisza, którą matka przerwała głębokiem westchnieniem.
— Ale mówże no nam, rzekła, mów, moje dziecko, jak ci jest? szczęśliwyś? nieprawdaż? i ludzie cię umieją przecie ocenić.. i bywasz u najmożniejszych i ocierasz się o pierwsze w kraju osoby?
— Moja droga matko, rzekł Adolf... dziś już dobiłem się położenia w świecie, nikt mnie nie posądza o pochodzenie któreby odstręczało, bywam wszędzie, przyjmują mnie dobrze, ale czy myślicie że to zaspokaja serce? że to daje szczęście? Nie! nie! Są chwile w których próżność połechtana odurza i cieszy, ale to trwa krótko, serca w tem niema i sercu wiecznie tęskno... Nieraz powróciwszy z tłumnéj zabawy, wśród któréj sto dłoni zimnych ścisnąłem z uśmiechem grzeczności, gdy się znajdę sam na sam z sobą, gdy pomyślę o was, gdy mi przyjdzie do głowy że wy tu także czasem za mną tęsknicie, tak mi ciężko, tak mi smutno, tak mi pusto, że gdyby bliżéj było, uciekł-