Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
56

modlitwa ukołysać go nie mogła, ani rozum opanować.
Usiadła nareszcie znowu, spuściła głowę na piersi, zadumała się głęboko i pozostała tak ze zwieszonemi na kolana rękami, aż do cichego wnijścia służącéj, która stanęła w milczeniu zdaleka udając, że coś poprawia i oczekując rozkazów.
Jenerałowa obudzona szelestem, podniosła głowę, popatrzyła na nią, i z westchnieniem odwróciła się do książki.
— Pani się jeszcze spać nie położy?
— Nie, moje dziecko — zawołaj mi proszę cię, — Bzurskiego.
Bzurskim zwał się ów przyzwoity kamerdyner.
— Mam tu jeszcze, dodała, jednego ubogiego, z którym widzieć się muszę; nieszczęśliwy to człowiek.... bo upadł ostatecznie — poczekasz WPanna w powozie, póki on nie wyjdzie, wstydziłby się może nieznajoméj..... Trzeba go kazać zawołać, bo tam słyszę, czeka.