Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/581

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
21

Na te słowa weszła dziewczynka wysłana przez ojca i zmierzała właśnie do krzesła, na którém zostawiła pończochę, gdy Kapitan przypomniał sobie, że miał parę karmelków w kieszeni, i myśl trafienia do serca ojca przez dziecię błysnęła mu we łbie.
— Córeczka? — spytał Kirkucia grzecznie ofiarując jéj cukierki, które dziewczę przyjęło rumieniąc się i spoglądając na ojca, jakby go o pozwolenie prosiło.
— Tak jest, córka moja, — rzekł Kacper.
— Śliczne dziecię!
— Bardzo dziękuję, — odparł stary, — ale mi go WPan Dobrodziéj pochwałami nie psuj, wié ona, że piękność Pan Bóg daje, a poczciwość człek sam zarabia, i że z twarzyczką więcéj na świecie kłopotu niż pociechy; to mała rzecz, że ładna, a lepiéj, że to dobre, łagodne i poczciwe, jak ś. p. jéj matka.
— Przyznasz jednak pan, dodał Pluta, niby od niechcenia, że gdyby tak świetniejsze wychowanie, a sposobność wejścia w świat, mogłaby z tą twarzyczką los zrobić.