O biednaż ja sierota
Bez matki bez ojca...,
— Dobranoc! — rzekł p. Feliks.
— Daj mi rękę, — odparł siedzący Fryderyk, — i słuchaj — jak mnie widzisz, gołym, pijanym i odartym i bezwstydnym, cudze sekreta szanować umiem... bądź spokojnym...
Po wyjściu pana Feliksa nie pytając już nikogo o pozwolenie, Fryderyk spędził psy ulubione gosposi z kanapki. Zawiniątko, które z sobą przyniósł z ganku (bo mu je wyrzucono z dyliżansu), podłożył pod głowę i ułożywszy się wygodnie pił piwo i palił papierosy, myśląc tak zapewne i noc przepędzić:
Poznawszy już, że to był impertynent straszny i człowiek mimo dziurawych butów, stosunkowy, kiedy tak sobie z ludźmi jak pan Feliks postępował, gospodyni nie chciała go wcale rugować siłą, ale postanowiła dać mu uczuć nieprzyzwoitość jego postępowania.
Paulina odebrała nieme zlecenie uprzątania, gaszenia światła, zamykania i urządzania sali na nocne jéj zamknięcie. Ale gdy do