Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/526

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
226

— Któż wié, — rzekł sobie Teoś, życie nie daje się obrachować jak księga handlowa, są w niém niespodziane jasności i dziwne losu obroty, jest ręka Opatrzności.... ufajmy!!
Pani Narębska powróciła do domu jakaś podrażniona, całą drogę mówiły z Elwirą o nowym księgarzu, a gdy powróciły do domu gdzie pan Feliks w ciszy i samotności z cygarem w ustach, książkę czytał, pierwszém słowem Samueli było oznajmienie o nowo obranéj przez Teosia karjerze.
— Wiesz Feliksie, — zawołała do męża, — wiesz co się stało z twoim ulubieńcem, Muszyńskim? Myśmy go tu przyjmowali u siebie jak przyzwoitego człowieka, bo jest we zwyczaju w najlepszych towarzystwach przyjmować guwernerów... a ten, ten, słowa mi braknie, tak okropnie nas skompromitował!
Powiadam ci! to niepojęta rzecz! Wystaw sobie został księgarczykiem.... kupczykiem, znalazłyśmy go w sklepie, przedaje książki! c’est affreux!
Pan Feliks podniósł głowę powoli.