Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/444

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
144

jednak spokoju podaniem ręki napastnikowi serce się oburzało.
Znając żonę wiedział on dobrze, iż będzie musiał stawić czoło burzy straszliwéj, że sieroty z domu może pozbyć się będzie zmuszony; chciał ją przygotować do tego, ale sam nie był pewien jak się brać, od czego począć, i rachował że groźba jeszcze może pozostać bez skutku. Im dłuźéj myślał nad tem, mocniejszego nabierał przekonania, że Pluta chciał go tylko nastraszyć, ale spokoju domowego nie naruszy..... to go jakoś ukołysało.
Wieczorem jednak nadszedł miejską pocztą list z zapytaniem ostatecznem, jakie jest postanowienie pana Feliksa. Na pismo to nie czuł potrzeby odpowiedzi, zdarł go i niespokojny odpowiedział sobie, będzie co ma być.
Wieczór przeszedł spokojnie, Narębski coraz się umacniał w przekonaniu, że strachy przejdą na niczem, a z wielkiéj chmury wcale deszczu nie będzie. Nazajutrz jednak w godzinie wizyt, pan Fryderyk Pluta kazał się do niego zameldować.