czyniąc umyślną demonstrancyą, pobiegła do dzwonka. Na głos jego zbiegli się natychmiast ludzie, panny służące, woda, krople, serwety i cały przybór zwyczajny, ale pani Samuela wszystko i wszystkich odepchnęła jedném skinieniem ręki. Była widocznie w najokropniejszym humorze.
— Gdzież ta, ta Mania? — zawołała, — może nie bez myśli pomszczenia się na mężu, który siedział przybity i milczący, gderając na jego ulubioną.
— Mania, pewnie albo gdzie w kościele, albo zaczytana w jakiéj książce! — szepnęła Elwira.
— Zawsze na drugim świecie w marzeniach swoich, ruszając ramionami odezwała się matka, wciąż mowę przerywając kaszlem który był wymówką spadającą na sumienie pana Feliksa, — ale ona domarzy jakiegoś głupstwa pewnie! O! mimo troskliwości mojéj, to nie uchronne. A pan Feliks tak jest słaby dla niéj, tak ją podtrzymuje i broni tego kochanego gagatka, że czując go za sobą, stoi przy swojem i psuje się do reszty.
Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/222
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
214