Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
194

Zdala dłubiąc niedbale w zębach stał patrząc na nich Fryderyk, ręką się pod bok ujął, sparł na laseczce i pokręcał głową.
Był już po śniadaniu, które twarzy jego dało koloryt ciepły, i namyślał się co z sobą robić.
Feliks spiesznie już z pod kolumn uciekał, aby drugi zaraz się z nim nie spotkał, gdy toczący się powoli przeciwko niemu bardzo otyły mężczyzna, rozstawił ręce, podniósł głowę i zastąpił mu drogę z uściskiem i krzykliwem pozdrowieniem.
— A! a! a! pana Feliksa! co za zjawisko na bruku naszym, co za gość? Jakże mi się masz?
— A! pana Justyna!
— Drogiego Feliksa?
Justyn Gała ów wielki i otyły mężczyzna, z miną żartobliwą i usty szerokiemi stworzonemi do śmiechu, dobrze już łysy choć jeszcze młody, był jedną z tych postaci, które zawsze w okolicach teatru, traktjerni, gdzieś koło Boucquerell’a, Loursa, Krzymińskiego