Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1399

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
185

się jemu w to wdawać? Ja stracę to stracę, jak sobie chcę, ale pana szkoda.
Teoś się uśmiechnął.
— Doprawdy dziękuję panu za jego dobre chęci dla mnie, aleby mi go nawet trudno było wymienić, bo sam nie wiem gdzie jest i com z nim zrobił. Zresztą ja gdy raz zrobię zły czy dobry interes, to stanowczo.
— W istocie, — zawołał Drzemlik, — ale pan dużo, jak na te czasy, stracisz? kilkanaście, gdzie tam, dwadzieścia kilka rubli, czy coś.
— Jużem musiał stracić, rzecz skończona, nie mówmy o tém... dziś jutro podobno ciągnienie?
— Ciągnienie? a tak! ciągnienie! a tak, dziś czy jutro, być może! — odparł Drzemlik rumieniąc się, coś około tego... nie wiem... jakoś w tych czasach.
— Muszę się téż dowiedziéć, bom może choć bilet frejowy wygrał, a nuż stawkę!!
Drzemlik zaczął mocno kaszlać, jakoś się nagle zakrztusił.
— No! to wiesz pan co, co jest to jest, idź-