Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
202

— Wczoraj wieczorem....
Baron stwardniał cały. Im pewniejszy był zdobyczy, która mu się zdawała łatwą, tém srodzéj go ten cios uderzył.
— A? to są sidła zastawione na mnie! to podejście! to zdrada! — zawołał. — Kapitan mi zaręczył! miałyście na wieś jechać ze mną? Cóż się stało?
— Nie wiem, ja nic nie wiem, wszystko porzuciła i z domu mi znikła.
— Miała kochanka? — zawołał baron.
— Ja nie wiem, nie wiem, — powtórzyła Jordanowa, — doprawdy nie wiem.
Dunder padł na krzesło, włożył laskę w usta i zamyślił się ponuro, kiedy niekiedy siwe jego oko padło na Adolfinę ze źle tajonym gniewem, z którym tylko przyzwoitość wybuchnąć nie dozwalała.
— Mościa pani, — rzekł wreszcie wstając ostygłszy trochę, — nie jestem z tych ludzi, z którychby sobie można żartować, i dam tego dowody.
— Panie baronie, ja nic nie jestem winna!
— Ale pani mi odpowiész za wszystko.