Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1034

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
34

Czwartacki, — bez których kupienia na nieszczęście obejść się nie można, ale dużo a dużo rzeczy się zrobi.
— Jakto? — spytała pani Deodatowa zdumiona.
— A no! ja pani powiadam. Co się tyczy rzeczy płynnych, jako to win, araków i porterów, to są przesądy.
Poczciwa kupcowa zrozumiéć go nie mogła jeszcze.
— Otóż w tém głowa moja pani, — rzekł Achilles, — żeby to co drudzy drogo kupują, samym sprodukować sobie w domu tak, aby głupia, z pozwoleniem, publiczność, nie poznała się na tém.
— Jakto? sfabrykować? sfabrykować! — zakrzyczała porywając się Brennerowa.
— Wyraz barbarzyński, — a od czegoż chemja? mościa dobrodziejko, a od czego rozum? to co natura robi niedołężnie, człowiek może daleko prędzéj i lepiéj utworzyć. W tém cała sztuka!! w tém tajemnica! Wina, moja mościa dobrodziéjko, to, jakem pani powiedział, stary przesąd. Wina my żadnego, prócz prostego,