Przejdź do zawartości

Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1031

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
31

czów przyjaciół i znajomych, nie zostawując wieści po sobie, a niektórzy go nawet opłakali, — gdy zjawił im się w nowéj odświeżonéj edycji, wspanialszy, pewniejszy siebie niż kiedykolwiek, ale golszy jeszcze niż ongi bywało.
Pierwsi co go spotkali, musieli wygłodzonego przez dni kilka przekarmiać, gdyż, jak mówił, przybył do kraju z zagranicy, gnany mnóstwem przygód fantastycznych, ale ze skarbami doświadczenia i nauki, któremi mógł zarobić miljony.
Mówił o swéj umiejętności nabytéj gdzieś tajemniczo, o zyskach z niéj przyszłych z uśmiechem pełnym tak osłupiającéj pewności i wiary w siebie, że ci co go słuchali, nie mogli ją podać w wątpliwość.
— To wszystko głupstwo, — szeptał przyjaciołom, — goły dziś jestem, ale powiadam wam, dajcie mi tylko pole — pokażę co umiem — świat się zdumieje.
Nie wygadał się jednak wcale o co szło i jako talentu miał użyć, chodził długo, tam i owdzie grosza zarwał, nareszcie jednemu