Strona:PL JI Kraszewski Kopciuszek.djvu/1025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
25

nie domyślił. Bez winy, bez sądu, do takiego zamknąć mnie więzienia, na chléb i wodę zatęchłą, bez cygara, nawet bez prostéj wódki kieliszka; a niechże ich jasne pioruny zapalą!
Właśnie gdy się tym monologiem rozrywał kapitan, zdało mu się, że obok łoża swego jakiś szmer usłyszał. Nie pierwszy to raz uszów jego dochodziły szelesty niezrozumiałe dlań, głuche, jakby z zamuru przenikające. Ale włosy mu się jeżyły na głowie, gdy je usłyszał, bo wyobrażał sobie, że oprócz szczurów i myszy, z któremi widywał się codziennie, mogły gdzieś sąsiadować z nim stworzenia bajeczne, jakie napełniać zwykły lochy przez poetów opisywane, węże, żmije i ropuchy. Pluta zaś miał wrodzony wstręt do wszelkich gadów.
Zerwał się na równe nogi, lecz gdy stanąwszy przy ścianie, wyraźnie dosłyszał jakby za cienkim murem coś się przelewało... jakby płyn jaki spadał z góry kaskadą, wpadł na myśl, że blisko musiał być rynsztok, że deszcz może strumieniem leciał weń z ulicy. Od ryn-