Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

skutkiem skrofulicznej choroby, która mu jednę nogę wykręciła, i z tego powodu siedział zakuty w ubogim swoim domku, zajmując się za całe rodzeństwo skrzętnie zbieraniem grosza.
Straszny to był kutwa, ale w gruncie dobry człowiek — skąpstwo i serce poczciwe dziwną w nim a nieustanną wiodły z sobą walkę. Pierwszy jego popęd był zawsze najlepszy, następowała chwila rozmysłu, namiętność panująca brała górę i serce stygło powoli.
Nigdy jednak nie oziębło tak bardzo, by iskra litości w niem nie tlała. Gdera nieprzegadany, pan Józef gospodarzył z krzesła i z okna, rzadko nawet, obawiając się przeciągów i wiatru, na ganek o kuli mógł się wywlec — zapamiętale jednak gospodarował, niedowierzająco, drobnostkowo. Nic nie robił zresztą, o niczem nie marzył tylko o gospodarce — gniewając się i chorując od najmniejszego zawodu. Kłócił się z deszczem, z mrozem, z posuchą, najboleśniej gryząc najlżejszem niepowodzeniem. Klucze chował pod poduszkę, wymyślał szpiegostwa najcudaczniejsze, i koniec końcem, mniej może miał od pana Tomasza. To go też najwięcej gniewało, a że braciszek jątrzyć go lubił, nieustannie kochając się, koty darli o gospodarstwo swoje.
Biedny człowiek musiał się czemś zajmować gorąco i cel jakiś nadać życiu chorobą zwichnionemu — nie znał całkiem młodości; świat i jego przyjemnostki uciekły przed nim, trzeba się było do czegoś przywiązać, z czegoś ukuć dla siebie niezbędny ideał. Praca gospodarska zaprzątała go tak skutecznie, że i tchnąć nie miał czasu. Nawet przy gościach, którzy go zresztą dosyć często odwiedzali, bo gderliwy będąc, bywał też wesół i rad gościom — nieustannie się od nich odrywał, posyłając ludzi tam i owdzie i wśród najbardziej zajmującej rozmowy, nie tracąc z pamięci co się na boku działo.
Stara sługa ich domu, poczciwa pani Białkowska, doglądała tego gospodarza niedołęgę; zaglądała też do niego panna Domicella i przesiadywała tygodniami; by-