Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pani Hieronimowej, której te słowa burzyły najdroższe nadzieje, łzy się potoczyły z powiek.
— O! nie płaczże Asińdźka — rzekł stary z westchnieniem głębokiem, które się jakby mimowolnie z piersi jego dobyło — to darmo! Jam się już wypłakał i zimno o tem mówię; ale i mnie w pierwszej chwili kosztowało to przekonanie smutne, wiele łez w głąb piersi spadłych. Wiesz Asińdźka, że nie miałem nad jednego syna; matka go odumarła dzieckiem, zostać musiałem mu matką, niańką, ojcem. Ukochałem to dziecię, jako ostatni, jedyny węzeł co mnie ze światem łączył, jako spuściznę po poczciwej Marji mojej. — On był moją przyszłością; chciałem z niego uczynić ideał człowieka. — Osiwiałem, zestarzałem, zubożałem, podupadłem — i patrz w co się moje obróciły nadzieje. — Znasz Asińdźka Rotmistrza; widziałaś go — dobre stworzenie, serdecznie poczciwy, ale bez głowy nieboraczysko. To rozpacz moja; boję się bym za niego potępiony nie był, bo przeciwko Bogu bluźnię. Jednegom go miał i z tego nic mi Bóg zrobić nie dozwolił. Kiedym o razowym chlebie w moich dzierżawach wiek pędził w niedostatku, hodowałem go wygodnie, pieszczono, chuchałem na niego, nie żałując najdroższych nauczycieli, najlepszych dozorców, stawiąc go na równi z najbogatszymi. Wszystko to poszło marnie, nic nie przyszło do niego.... dobre chłopię, dałby się porąbać za mnie; ale patrz Asińdźka co on dziś między ludźmi? — zero, nul. Był w wojsku, wyszedł z niego trochę się zaawanturowawszy; wisimy tu oba czekając zmiłowania Bożego. Dla niego to, Bóg widzi, nie dla siebie, potrzebowałem serca u Kasztelanica, a chciałem je odgrzebać z pod popiołów. Bo co ten nieszczęśliwy poradzi, jeśli się tak zostanie sam na świecie? Głowy niema, słaby, bez rozgarnienia, zwala się, zmarnuje, jak mnie przy nim nie stanie. Chciałbym mu dać kogoś coby mnie zastąpił; ale któraż porządna kobieta pójdzie za człowieka, ni z pierza ni z mięsa, tyle tylko, że poczciwego ale niezdatnego — i niepokaźnego? Dla niego to ja tu siedzę, bie-