Strona:PL JI Kraszewski Interesa familijne.djvu/401

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wszystko co jej przypominało Horoszki, było dla niej relikwią.
A! ale i bez niej tam ciężko wytrwać było. Chłopcy polecieli wesoło do szkół, Zośka odjechała do Zrębów, zostało jedno tylko dziewczę przy matce, i to osierocone posmutniało. Bez tego dziecinnego szczebiotu, bez hałasu ich, rodzicom było jak w pustce. Oboje sposępnieli, kryjąc wzajemnie przed sobą dojmującą im boleść. I nikogo, nikogo im tak żal nie było, nikogo tyle nie brakło co Zośki, w każdym kątku coś ją przypominało: głos jej brzmiał w uszach wśród milczenia, uśmiech krążył przed oczyma i wywoływał łzy. Nawet ludzie otaczający Hieronimostwo, Hapka wierna, wzdychali i stękali po panience, krzywili się nie pojmując po co ją rodzice oddali na cudze ręce.
Smutno, doprawdy smutno było w Horoszkach.
Są bo istoty promieniejące życiem, co w koło siebie rozlewają je, bez których ciemno i chłodno, a taką była Zośka, której uśmiech wystarczał na rozpogodzenie wszystkich twarzy; bo w uśmiechu jaśniała anielska, piękna duszyczka, pełna miłości, pokory, prostoty, dojrzała modlitwą a pracą.
Bytność pani Piotrowej, zabranie Zosi, niesłychanie oburzyły Pawłów, którzy po cichu zazdroszcząc braterstwu, głośno z nich się śmieli i szydzili, a opieka jakiej doznali świeżo, do reszty poróżniła ich z sobą. Dwór i domek już się nie łączyły z sobą, a tysiące drobnostek zajątrzały braci.
— Co, ja — mówiła żywo Pawłowa do męża — gdybym była najuboższa, słowo honoru! nie rozposażałabym tak dzieci, na cudzą łaskę, za oczy oddając!
— Serce matki! serce matki! — czule dodała panna Hiacyntha.
— Tak jest — podchwyciła Julja — ta kobieta nie ma serca.... Wolałabym nędzę największą niż wyrzeczenie się dziecka.... A zresztą, czego tam to czupiradło nauczą? Jeszcze się śliczniej uśmiechać i wdzięczyć? Ona to i tak dość dobrze umiała! O! o! czemu